„Wszyscy pragną miłosierdzia, ale niestety nie wszyscy tak postępują, aby na nie zasłużyć. Wszyscy pragną doznawać miłosierdzie, niewielu zaś okazywać miłosierdzie. Jak możesz prosić o coś, czego sam nie chcesz okazywać? Kto pragnie dostąpić miłosierdzia w niebie, powinien wyświadczać je na ziemi. Ponieważ wszyscy pragniemy dostąpić miłosierdzia, obierzmy je sobie za obrońcę już na tym świecie, aby uwolniło nas w przyszłym. Istnieje miłosierdzie w niebie, a dochodzi się doń przez miłosierdzie na ziemi. Istnieje jedno miłosierdzie na ziemi, drugie w niebie, to znaczy miłosierdzie ludzkie i miłosierdzie Boże. Toteż wszystko, co miłosierdzie ludzkie wyda podczas drogi, miłosierdzie Boże odda w ojczyźnie.”
Św. Cezary, biskup.
Sprawiedliwość i Miłosierdzie
Jak to pogodzić?
Wiele razy w przeszłości zastanawiałam się co Pan Bóg chciał osiągnąć dając i Sprawiedliwość i Miłosierdzie. Skoro to przymioty Boga – to jak to pogodzić?
Oczywiście jak patrzy się na to w ujęciu ogólnym, na innych, z daleka – to wszystko wydaje się proste. Ale jeśli chcę to zastosować we własnym życiu, w relacjach z bliskimi, to przestaje to być już takie proste i zrozumiałe.
Przykład – dziecko robi coś czego nie powinno zrobić. Np. nastoletni syn nie wraca na umówiony czas do domu. Co robisz?
Pewnie na początku ostrzegasz, ale historia się powtarza. Zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę Twoje dziecko zaczyna Cię lekceważyć. Po prostu nie zgadza się z Twoimi zasadami i zaczyna działać po swojemu. Czujesz, że zaczyna się próba sił. Co zrobisz?
Dokładnie tak samo może wyglądać sytuacja ze współmałżonkiem, jak również z pracownikiem.
Co wtedy?
Co zastosujesz :sprawiedliwość czy miłosierdzie?
Przecież chcesz być dobra/y ; kochający?
I tu pojawia się następne pytanie – a co to znaczy być dobrym i kochającym?
Jeżeli bliska osoba ewidentnie zaczyna źle postępować przecież powinnam jakoś zareagować.
Koleżanka opowiadziała mi historię o pewnym pracodawcy. Zatrudnia on pracownika, który został złapany na kradzieży. Co powinien zrobić? Zwolnić go? Może, tylko wcale nie jest tak łatwo znaleźć nowego pracownika. Pomyślał, że przymknie oko, uda, że nie widział. Jak myślisz jakie będą konsekwencje.
Co w przyszłości zrobi ten pracownik?
Bardzo chciałabym wierzyć, ze się zastanowi, zreflektuje i nigdy więcej tego nie zrobi i jeszcze odda skradzione pieniądze. Chyba jednak oboje mamy obawy, że może być dokładnie odwrotnie.
Czy w takim razie udawanie, że się nie widziało złego czynu pracownik, dziecka, małżonka jest dobrą drogą?
Można by powiedzieć, że to miłosierdzie i wiara w tego drugiego człowieka.
Ponieważ sama doświadczyłam tego typu sytuacji, wiem jakie to trudne.
Wreszcie pewnego dnia, po długiej rozmowie z mądrą i doświadczoną Panią Psycholog doznałam olśnienia.
Nie jest miłosierdziem udawanie, że niczego się nie widziało, że nic się nie stało. Wręcz powiedziałabym, że to bardzo ciężki grzech zaniedbania, jeśli nie głupota.
Miłość prawdziwa to miłość oparta na prawdzie. To miłość i szacunek dla drugiego człowieka, ale odwaga w nazywaniu złem jego czynów.
Jeżeli widzę, że moje dziecko popełnia zło zobowiązana jestem do reagowania, by jak najszybciej uświadomić mu popełniane zło i nie pozwolić mu brnąć w tym dalej.
Dokładnie tak samo jest z dorosłymi.
Ostatnio byłam świadkiem historii mężczyzny, który zostawia żonę z dzieckiem. Znajduje sobie nową miłość i oczekuje od swoich znajomych, że wszyscy go zrozumieją i bez problemu zaakceptują nową przyjaciółkę. Kiedy wreszcie jego przyjaciele oprzytomnieli i zaczęli nazywać sytuację właściwie czyniąc mu uwagi, stwierdził, że przecież nikt nigdy mu nie powiedział, że jest nie w porządku. A skoro przestał odczuwać uczucie miłości do żony, to tak będzie lepiej.
Dlatego właśnie musimy reagować. Jesteśmy zobowiązani by reagować na zło małe i duże – nazywać je po imieniu..
Miłosierdzie to nie jest tchórzostwo i udawanie, że nic się nie stało.
Miłosierdzie jest możliwe tylko wtedy, kiedy stajesz w prawdzie z tą drugą osobą i ona sobie zdaje sprawę ze swojego złego czynu, żałuje i chce to wyrządzone zło naprawić. Wtedy jest miejsce na miłosierdzie.
Dokładnie to stało się na Kalwarii, kiedy Chrystus umierał, a jeden z współcierpiących łotrów świadomy swych win i żałujący za nie, prosił Go o wybaczenie. I właśnie dlatego to miłosierdzie otrzymał.
Co to dla nas oznacza dla nas, kiedy spotykamy się z sytuacją, że ktoś popełnia zło i brnie w nim dalej, Nie ma ochoty na przemianę, na naprawienie zła?
Właśnie wtedy jest miejsce na sprawiedliwość. I wtedy oznacza to, że zobowiązani jesteśmy wobec swoich bliskich zastosować konieczne konsekwencje. Będzie to kara wobec dzieci, będą to przykre konsekwencje finansowe, a czasem prawne.
Oczywiście my podlegamy tym samym zasadom.
Obyśmy byli wytrwali by żyć jak najlepiej i wciąż szukać w swoim życiu dobra i prawdy.
Ufam, że dzięki wrażliwości na drugiego człowieka i ciągłym zmaganiu się ze sobą, swoją słabością, dane nam kiedyś będzie doświadczyć wielkiego miłosierdzia, a nie konsekwentnej sprawiedliwości.
Obyśmy mieli szczęście jak najczęściej świadczyć miłosierdzie wobec drugich i być obdarowanymi tym miłosierdziem od innych.
Powodzenia na drodze do doskonałości.
I niech Moc będzie z Tobą!